19 września 2015

Calvin Klein Euphoria Men EdT- co autor miał na myśli?



Przyznaję się od razu- to moja pierwsza styczność z tym zapachem. Do wielbicieli marki CK się nie zaliczam. Buszując wśród półek w perfumeriach zawsze miałem coś innego do przetestowania, a nawet jeśli nie polowałem na konkretny flakon to i tak mój wzrok przyciągały inne. W obiegowej opinii Calvin Klein nie produkuje zbyt oryginalnych i wyróżniających się perfum. Ma na swoim koncie kilka perełek, takich jak Obsession czy CK One, jednakże coraz częściej pod jego szyldem promują się olfaktoryczne słabizny. Cóż, takie teraz mamy czasy i ten niekorzystny trend nie dotknął tylko tego domu mody. Męska wersja Euphorii zagościła na mym nadgarstku dopiero dziś, mimo iż zapach ten jest na rynku od ponad 10 lat, a jego damski odpowiednik zalicza się do bestsellerów, które ciągle są na topie. Przyczyny mojego sceptycznego podejścia dopatruję się w recenzjach przeczytanych niegdyś w internecie. Jak można się domyślać nie nastrajały pozytywnie do poświęcenia chociaż 5 minut tej kompozycji. Nastawienia nie potrafił zmienić nawet mój przyjaciel, który był Euphorią wprost zachwycony i gorąco namawiał do testów. Okazja do wyrażenia swojego zdania na ten temat nadarzyła się dopiero dzisiaj.





Według słownika języka polskiego "euforia" to stan zadowolenia, uniesienia, radosnego podniecenia, często o nieuzasadnionym charakterze. Czyli zwyczajnie ma się wówczas pełny zaciesz na twarzy, ale z jakiego powodu to nawet wróżbita Maciej nam nie powie =P. We mnie takie doznania powoduje jedzenie. Mogą to potwierdzić współlokatorzy, gdy widzą jak pochłaniam obiad radośnie przebierając nogami, nucąc coś pod nosem. Co prawda wiadomo skąd we mnie ta euforia, ale dla obcych scenka może wyglądać faktycznie dziwacznie... Nakładając te perfumy na skórę spodziewałem się chociaż lekkiego uśmiechu przez nie wywołanego. I stało się. Euphoria Men rozpoczyna się bardzo ciepło i przyprawowo. Za efekt ten odpowiada połączenie rozgrzewającego imbiru i czarnego pieprzu, ale nie tego ostrego, który powoduje kichanie, lecz bardziej delikatnego i lżejszego w odbiorze. Zaraz za nimi postępuje szałwia, taka jaką lubię, odświeżająca, wibrująca w powietrzu i unosząca zapach. Wtóruje jej pełna ziołowego aromatu bazylia, dodając zielone akcenty. Na nadgarstku ścierają się jakby dwa żywioły: ogniście-przyprawowy oraz świeżo-aromatyczny. Pachnie to wyjątkowo sympatycznie. Myślę, że ciężko znaleźć osobę, którą odrzuciłyby nuty głowy i serca tej kompozycji. Wielki plus za jakość i sposób zestawienia składników, ponieważ wszystkie są bardzo wyraźnie wyczuwalne. Po kilkunastu minutach do gry wkracza baza z lekko słodkawym cedrem oraz żywicą bursztynową na czele. Męskość podkreśla zamsz i odrobina subtelnej, w żadnym wypadku nie piwnicznej, paczuli.  




Kurczę, myślę sobie, nie taki diabeł straszny jak go malują. Perfumy leniwie unosiły się z mojego nadgarstka już drugą godzinę a ja nie zaczynałem zrzędzić. I wtedy się zaczęła jazda bez trzymanki. Ta ujmująca drzewna baza, słodko zaokrąglona gdzie tylko się dało (w końcu do mainstream), poczęła zmieniać oblicze przechodząc w chemiczną pulpę. Nie wiem, czy to wina mojej skóry (a staram się tak dobrze odżywiać XD) ale po tym czasie niemożliwym jest już zidentyfikowanie poszczególnych nut. Pachnie wszystko i nic. Żeby tego było mało, po mniej więcej 4-5h Euphoria znika bez żadnego pożegnania. O projekcji nie ma mowy, a i w początkowym stadium rozwoju można ją określić co najwyżej jako dyskretną. Jestem zdania, że te perfumy trudno przedawkować. Po godzinie wyciszą się tak bardzo, że chcąc, aby otoczenie cokolwiek wyczuło, należałoby się ciągle do kogoś przytulać (skądinąd ma to swoje plusy =P). Jakość użytkowa godna średniej półki avonowskiej. Przypominam, że za CK płacimy 2 lub 3 razy więcej, co za tym idzie więcej powinniśmy oczekiwać i dostać. Tak jednak nie jest...

Męską Euphorię stworzyli w 2006 roku aż trzej perfumiarze (namęczyli się jak widać okropnie...) tj.: Carlos Benaim, Loc Dong oraz Jean-Marc Chaillan. Cała trójka ma na swoim sumieniu również pozycje wspomnianego Avonu. Komponować dla firmy katalogowej to nic złego, a trzeba z czegoś zapłacić rachunki, ale wypuszczanie kiepskiego jakościowo produktu i żądanie za niego sporej kasy to lekkie przegięcie. Wina niekoniecznie musi leżeć po stronie kreatorów- wszak to sam zleceniodawca jest odpowiedzialny za finalną nazwę i parametry perfum. W tym przypadku obydwie te rzeczy leżą i kwiczą.


Co autor miał na myśli? Miała być euforia, uniesienie, orgazm... No dobra zagalopowałem się =D . W wersji ostatecznej dostaliśmy łatwego i lekkiego casualowca, na dosłownie każdą okazję, który nie urazi delikatnego noska masowego odbiorcy. Sam zapach podoba mi się przez (mniej więcej) 2 pierwsze godziny, bo to co dzieje się później woła o pomstę do nieba. Nazwa nijak ma się do zawartości flakonu. Rzekłbym wręcz, że jak pięść do nosa- ja żadnej euforii nie doznałem. Owszem było przyjemnie, ładnie, prosto. Lecz to za mało, powiadam, za mało... Kampania reklamowa z sensualnymi modelami, namiętnymi pocałunkami i furgającymi kieckami totalnie do mnie nie trafia- to nie te perfumy. Proszę państwa uprzejmie o odklejenie się od siebie i zmianę planu zdjęciowego... Pan Calvin Klein położył Euphorię na tylu frontach, że aż przykro patrzeć. Chociaż opakowanie i flaszka odznacza się w miarę pozytywnie. Flakon wykonany z przezroczystego szkła obudowano po bokach metalowymi elementami, zwieńczono również metalowym korkiem (w środku wypełnionym co prawda plastikiem ale już się nie czepiam =P). Osobiście podoba mi się takie rozwiązanie, bo przywodzi na myśl lekko industrialne inspiracje, które są bliskie mojemu sercu.

Reasumując, jeśli szukasz zapachu nieskomplikowanego, dyskretnego i łatwego w odbiorze to dobrze trafiłeś. Euphoria Men od Calvina Kleina sprawdzi się w biurze, podczas spaceru po lesie i na zakupach w supermarkecie. Nie zapomnij tylko o ciągłym noszeniu flakonu w torbie lub plecaku- po kilku godzinach na skórze pozostanie jedynie nikłe wspomnienie, ewentualnie jeśli masz pecha- chemiczna pulpa... Spokojnie, z powodu marnej projekcji inni ludzie nic nie poczują. Jest wiele lepszych propozycji zapachowych i za cenę niejednokrotnie dużo niższą. Ja euforii nie zaznałem. Idę do lodówki poszukać czegoś na ząb =P.

Piramida zapachowa
Nuty głowy: imbir, czarny pieprz
Nuty serca: szałwia, bazylia, cedr
Nuty bazy: żywica bursztynowa, zamsz, paczula, brazylijska sekwoja

Kompozycja: 3,5/5

Trwałość: 3/5

Projekcja: 3/5

Flakon: lekko industrialny, prosty, bardzo męski

Ogólna ocena: 3/5

1 komentarz: