26 września 2015

Rasasi Tasmeem Men EdP- męska to czy damska róża?


Z marką Rasasi nie znamy się jakoś szczególnie blisko. do tej pory zdołałem zapoznać się z zaledwie kilkoma ich propozycjami. Firma sięga tradycjami do roku 1979 a jej siedziba mieści się w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Mimo niedługiego stażu i egzotycznego pochodzenia, Rasasi zdołało osiągnąć na rynku orientalnych pachnideł znaczącą pozycję i wysoką rozpoznawalność, przynajmniej w środowisku pasjonatów. O Tasmeem dla mężczyzn naczytałem się niegdyś wielu pozytywnych opinii. Naturalnie wzbudziły one chęć sprawdzenia, czy te ochy i achy staną się również moim udziałem. Jedyne, czego się obawiałem, to obecność w składzie róży. Jako że odważny jestem i kwiatowych zapachów się nie boję, to jednak pewne odmiany tego kwiatu nie lubią się z moim nosem. Arabska stylistyka perfumeryjna znana jest z nieśmiertelnego połączenia róży i oudu, które z racji swej popularności zdążyło się już niektórym przejeść. W żadnym wypadku mnie to nie dziwi. Krótki rzut oka na portfolio Montale, innego ważnego gracza na rynku arabskim, i robi się baaardzo monotematycznie. Zestawienie różano-agarowe osobiście bardzo przypadło mi do gustu ale też wybitnym znawcą tego tematu w perfumiarstwie nazwać się nie mogę. Oud w moim odczuciu potrafi okiełznaćć nawet te bardziej agresywne odsłony róży. Dzięki temu wychodzi bardziej akceptowalny mix dla mego powonienia. Tasmeem Men proponuje proponuje coś innego, raczej europejskiego w swoim brzmieniu: różę bez oudu, za to z wanilią oraz (wałkowaną obecnie na potęgę) tonką.





Otwierając małą próbkę drżałem w duchu, mając w pamięci kilka wcześniejszych nieudanych eksperymentów różanych. Modliłem się, żeby znów nie wyszła z tego róża-dusicielka. Otwarcie to, jak dla mnie, kardamon w wersji solo (jak pachną kmin i dzięgiel?). Zielona, lekko świeża aromatyczna mgiełka unosi się znad nadgarstka tylko przez krótką chwilę. Osobiście żałuję, że nie trwa to dłużej, ponieważ kardamon należy do jednej z moich ulubionych nut. Nie znam jak na razie żadnych perfum, w których ukazano go jako główny temat, a szkoda. Muszę nadrobić zaległości =). Zielony początek stopniowo się wycisza, ustępując miejsca kwieciu, którego tak bardzo się obawiałem. Różę w Tasmeem ukazano w całej swojej krasie. Dojrzała, w pełni rozkwitła, o barwie krwistej czerwieni. To tylko domysły, bo do kwiaciarni często nie zaglądam, ale takie właśnie wyobrażenie powstaje w mojej głowie. Mimo rozmachu, róża nie dominuje. Przypudrowała subtelnie nosek kłączem irysa, pogłębiając uczucie obcowania z zapachem stworzonym dla kobiet... Kwiaty są tu bardzo dosłowne. Ludzie z mojego otoczenia od razu wygłosili opinię, że lepiej pachnidło to prezentowałoby się na płci pięknej. Takie wrażenie potęguje gęsta wanilia i bób tonka, dodając wyraziste, słodkie tony do kompozycji. W schyłkowej fazie obcowania z Tasmeem zza węgła wychyla się paczula, przełamując słodką hegemonię. Wprowadza akcenty ziemiste, lekko gorzkawe, czyniąc całą kompozycję znacznie ciekawszą i w większym stopniu męską.



Moje obawy okazały się bezpodstawne. Tasmeem od Rasasi stanowi przykład pięknie ujętej róży, która, pomimo wyrazistości, nie terroryzuje swoją obecnością. Dzięki niej brzmienie tych perfum oscyluje wokół klimatów damskich. Nie zmienia to faktu, iż na pewnych siebie mężczyznach róża tak podana może pachnieć wyjątkowo dobrze. Jest kwiatowo i orientalnie, za sprawą wanilii, bobu tonka, piżma i drewna sandałowego. Śmiem twierdzić, iż moment, gdy do gry wkracza paczula, jest najbardziej męskim etapem rozwijania się zapachu. Warto na niego poczekać tę godzinę lub dwie, albowiem jest to doprawdy piękna woń. Bardziej szorstka, z charakterem. Trzeba dać jej czas, aby zdążya oczarować odbiorcę. Czas jest tu kluczowym słowem, ponieważ trwałość Tasmeem Men na skórze jest wyśmienita. Podczas pierwszych testów późnym popołudniem, na drugi dzień po przebudzeniu mój nadgarstek nadal emanował słodko-ziemistą nutą bazy. Zaznaczam, iż produkt ten występuje tylko w koncentracji wody perfumowanej, co niewątpliwie ma wpływ na parametry użytkowe. Osiągają one fantastyczny wynik i to za tak niską cenę. Rasasi na tym polu zdeklasowało wiele marek, windujących cenówki w górę, podczas gdy jakość spada na łeb, na szyję...




W sieci próżno szukać oficjalnych materiałów reklamowych dotyczacych Tasmeem. Ich tajemnicza nazwa oznacza coś silnego i trwałego- przynajmniej do takich informacji udało mi się dokopać a arabistą nie jestem =P. Flakon jest ładny, lecz nigdy na żywo go nie widziałem, więc opieram się wyłącznie na zdjęciach. Zdecydowanie europejski w formie. Inne propozycje marki Rasasi zamknięto w prawdziwych bliskowschodnich dziełach sztuki, pełnych przepychu i skomplikowanych zdobień. Jak mniemam znajdują się w nich zapachy sensu stricto orientalne, na ichniejszą modłę. Reszta spokojnie odnalazłaby się na półkach europejskich sieciówek, stąd wniosek, że i pewnie zawartość schlebia bardziej delikatniejszym noskom.

Może to i dobrze, że dostajemy flakon i jego zawartość bez całej, nierzadko nadmuchanej do granic możliwości, otoczki medialnej. Łatwiej skupić się wówczas na samej treści, jaką niosą z sobą dane perfumy, unikając sugerowania się majaczeniami panów w dobrze skrojonych garniturach. Tasmeem Men od Rasasi to wprost idealna propozycja na nadchodzącą jesień. Sprawdzi się na dzień jak i na wieczór, dodając użytkownikowi szczypty orientalnego splendoru, nie zabijając ekstrawaganckimi składnikami wszystkich dokoła. Pomimo wielu elementów damskich, nie odbieram ich jako unisex. Widzę je raczej na eleganckim mężczyźnie z romantyczną duszą. Chętnie przygarnę flakon bo z tą różą znalazłem wspólny język.

Piramida zapachowa
Nuty głowy: kardamon, kmin, dzięgiel
Nuty serca: róża, korzeń irysa
Nuty bazy: wanilia, bób tonka, żywica bursztynowa, paczula, drewno sandałowe, piżmo

Kompozycja: 4,5/5

Trwałość: 5/5

Projekcja: 4/5

Flakon: miły dla oka, ale to nic specjalnego

Ogólna ocena: 4,5/5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz