29 stycznia 2016

Jean Paul Gaultier Kokorico EdT czyli piejący kogut





Poznaliśmy się z Kokorico przez przypadek. W pewien kwietniowy dzień wybrałem się w odwiedziny do przyjaciela. Mieszkamy od siebie dobry kawał drogi, więc takie spotkania nie należą niestety do zbyt częstych. Pośród kosmetyków na łazienkowej półeczce wypatrzyłem próbki dwóch zapachów. Pierwszym z nich była fiolka One Million od Paco Rabanne- ultra słodziaka, bywalca każdego klubu w Krakowie i nie tylko. Przeszedłem obok niej obojętnie, bo w tamtym czasie czułem tą woń zbyt często i mi się z deczka przejadła. Zaraz obok leżało czerwone kartonowe pudełeczko z czarnym jak smoła samplerem sygnowanym przez Jean Paula Gaultiera. Mój przyjaciel również posiada sporą kolekcję perfum, w związku z czym bez ogródek zapytałem się czy mógłbym się wokół niej zakręcić. Aprobatę uzyskałem i przystąpiłem od razu do spontanicznego testu na skórze. Co więcej, usłyszałem zapewnienie, iż próbkę mogę sobie nawet wziąć, ponieważ zapach niekoniecznie mu się podoba i chętnie się go pozbędzie. Tak oto na nadgarstku hardo zapiał czarny kogut, zamaszyście potrząsając imponującym czerwonym grzebieniem...





Kreatorami zapachu zostali uwielbiana przeze mnie Annick Menardo (o czym wspominałem tu) oraz Olivier Cresp, odpowiadający za sukces Angela Thierrego Muglera czy damskich Light Blue od Dolce&Gabbana. Kompozycja liczy zaledwie kilka wiosen, pochodzi bowiem z 2011 roku. Trzeba przyznać, iż Gaultier w końcu wypuścił na rynek coś, nie będącego kolejnym z serii flankerów swego wielkiego hitu sprzedażowego, czyli Le Male. Kokorico tak bardzo odstają reszty portfolio marki, że gdyby wąchać je w ciemno nie widząc wcześniej flakonu, można by się nieźle zdziwić odkrywając pod jakim logiem zostały wydane. Gaultier przyzwyczaił nas do kontrowersyjnych kampanii reklamowych, często odnoszących się do ludzkiej seksualności, zacierając różnice między męskością a kobiecością poprzez androgyniczne postaci modeli i modelek. Wystarczy popatrzeć na spoty reklamowe flagowych produktów tej marki, wspomnianego Le Male czy damskich Classique, gdzie granice między płciami stają się płynne, wprowadzając nas w świat niedopowiedzeń. Podobny chwyt zastosowano w reklamie Kokorico z tym wyjątkiem, iż ma się ona do zapachu, kolokwialnie ujmując, jak pięść do (patrząc na flakon) nosa... Metroseksualny model wyginający się w ekspresyjnym tańcu nie oddaje głębi i charakteru wyjątkowo męskiej kompozycji, którą usiłuje nieudolnie promować. Ale zamknijmy oczy i posłuchajmy/powąchajmy naszego Kogucika....




Ptaszysko zaczyna piać wczesnym rankiem, razem z pierwszymi promieniami wschodzącego słońca. Budzi nas ostrym zapachem liści figowych, które od razu mówią nam, że mamy do czynienia z twardym zawodnikiem. Nie ma tu oklepanych cytrusów czy też lekkich owocowych akcentów, będących tak chętnie wykorzystywanymi we współczesnej perfumerii "wstępniakami". Liście zaproponowane przez duet kreatorów podano w trudny i cierpki sposób. Dzięki temu uzyskano efekt świeży, głęboko zielony, organiczny wręcz, który nie wszystkim przypadnie do gustu. Początkowy wstrząs nie trwa zbyt długo, bo nasz kogut zaraz przechodzi do serca kompozycji, wśpiewując główny temat swojej arii, mianowicie kakao. Suche i pyliste, głębokie w swoim aromacie, doprawione gorzką paczulą o lekko piwnicznym rodowodzie. W bazie uwypuklono wyraźnie drewno cedrowe z dodatkiem świeżej wetywerii (Kogucisko wydobywa z siebie doprawdy mocne tony =P). Całość prezentuje się nadzwyczaj udanie, momentami skręcając w kierunku pachnidła orientalnego. Każdą ingrediencję wyeksponowano taki sposób, aby finalnie uzyskać efekt prawdziwie gęstego drzewnego zapachu, a poszczególne akordy dźwięczą czysto i przejrzyście.




Kokorico polecam wszystkim szukającym perfum niebanalnych i nieskomplikowanych zarazem. To co go wyróżnia, to niespotykane zbyt często na półkach sieciówek ujęcie kakao oraz głębokich nut drzewnych, przypominające chwilami L'Instant de Guerlain. Jest to swojego rodzaju nisza w zwykłej drogerii, która nie każdemu wpadnie w nos, lecz zdecydowanie warta jest poznania. Stosunek ceny do jakości to również ogromny plus, ponieważ Kogut daje radę piejąc pełną piersią przez 8h, utrzymując przy tym zadowalającą projekcję na wyciągniecie ramion. Wybierając sobie perfumy z okazji ostatnich urodzin zastanawiałem się poważnie nad zakupem flaszki, ostatecznie jednak wybór padł na Habit Rouge od wspomnianego Guerlaina. To tylko nieznacznie opóźniło pojawienie się zapachu Gaultiera na mojej półce bo już wpisałem go na listę chciejstw do zrealizowania w najbliższym czasie =). Kilka słów należy poświęcić opakowaniu, w którym dostajemy Kogucika. Metalowa okrągła puszka to znak rozpoznawczy marki, tak samo jak kształt flakonu. Od frontu przedstawia on profil mężczyzny, być może samego Jeana Paula Gaultiera. Patrząc zaś z boku otrzymujemy dobrze znany "kadłubek" manekina zapożyczony od legendarnego Le Male. Dla kogoś może ocierać się o kicz, mi jednakże w ogóle nie przeszkadza.

Perfumy polecam wszystkim nie bojącym się eksperymentów wielbicielom intensywnie drzewnych aromatów, podanych na lekko syntetyczną modłę. Kokorico idealnie sprawdzi się jesienią, roztaczając wokół orientalną aurę. Do garnituru, na co dzień czy na randkę. To istna poezja dla nosa. Kukuryku! =)

Piramida zapachowa
Nuty głowy: liść figi
Nuty serca: kakao, paczula
Nuty bazy: drewno cedrowe, wetyweria

Kompozycja: 4,5/5

Trwałość: 4,5/5

Projekcja: 4/5

Flakon: w stylu Gaultiera, trochę love or hate ale dla mnie może być

Ogólna ocena: 4,5/5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz