15 czerwca 2016

Calvin Klein Truth for Men EdT- co kryje w sobie Prawda?



Świeże perfumy mają u mnie pod górkę. Do większości z nich podchodzę z rezerwą, bo w końcu czym mogą mnie zaskoczyć? Nawet, gdy pachną niebanalnie lub zwyczajnie ładnie, to wietrzeją na mnie z prędkością światła. Niestety ta przypadłość dotyka wiele z nich. Cytrusowe czy owocowe nuty dosyć szybko znikają ze skóry, a w przypadku kompozycji nie posiadającej wyrazistej bazy, po zaledwie kilku godzinach można zapachowi pomachać na pożegnanie... No ale w końcu warunki atmosferyczne na zewnątrz zaczęły sprzyjać noszeniu aromatów w wersji light więc uznałem, że i na blogu powinno pojawić się kilka lżejszych propozycji. Zasięgnąłem nosa u samego Calvina Kleina, tym bardziej, iż nie znałem wcześniej głównego bohatera dzisiejszej recenzji. Truth for Men zadebiutował w 2002 roku dzięki nosom szwajcarskiej firmy Givaudan.  Praktyka ukrywania nazwisk twórcy lub twórców danego zapachu nie jest niczym nowym. Z różnych powodów nie chcą oni a czasem wręcz nie mogą się ujawnić. Może na to wpływać polityka firmy, pod szyldem której pracują ewentualnie specjalne życzenie marki, dla której zapach powstaje. Jak było w tym przypadku nie wiem i nie śmiem nawet snuć domysłów. Powąchajmy zatem jak pachnie prawda według CK.




Soczyście zielone nuty w asyście słodkawej mandarynki wprowadzają w optymistyczny nastrój od pierwszego niuchnięcia. Ta druga wkracza do akcji zdecydowanie, uderzając do głowy cytrusowym tornadem, by po kilku chwilach równie szybko zniknąć. Ozon unosi się w powietrzu, elektryzując otoczenie i dodając pikanterii. Ten wirujący z zawrotną prędkością taniec trwa zaledwie kilka mrugnięć oka. Po tym radosnym wstępie zaczynamy powoli rozróżniać główne elementy składające się na właściwy zapach. Dominuje tu duet świeżej bazylii i aromatycznego kardamonu. Zieloność ta doprawiona zostaje sporą ilością pieprzu, który jak mniemam mógł odpowiadać za początkowy "ozonowy" zamęt. W oddali wyczuć można kwiatowe akcenty, gdzie prym wiedzie delikatna konwalię, zroszona kropelkami rosy, bo i nuty wodne również mają tu swój udział. W sercu króluje zieleń, jasna jak o poranku, gdy wszystko za oknem budzi się do życia. Tworzy to bardzo przyjemną fazę środkową zapachu, uderzającą w tony bliskie moim gustom. Baza prezentuje natomiast bardziej drzewne oblicze, utkane z cedru, sandałowca i paczuli. Tę ostatnią odpowiednio utemperowano pozbawiając ziemistego, zatęchłego kolorytu. Wszak wszystko musi być tu jasnozielone oraz gładkie =).




Perfumy te mają być zapachem Prawdy. Jak wspomniałem wcześniej, to mój pierwszy raz z tym Kleinem (jakkolwiek by to nie zabrzmiało XD). Nie miałem zielonego pojęcia jak on Naprawdę pachnie, gdyż nie widziałem wcześniej żadnej listy składników. Taka Prawdziwa podróż w nieznane. Jakże wielkie było moje zdziwienie, gdy po pierwszym teście zajrzałem do deklarowanej przez producenta piramidy zapachowej i zobaczyłem obrazek Zaprawdę odbiegający od moich osobistych odczuć. Paczula w nutach głowy?! Gdzież ona?- pytam, z marnym skutkiem zaciągając się ile wlezie. Pojawia się ona co Prawda w bazie pachnąc lichutko, a przecież miało jej być tak dużo. Gdzie ta słodka mandarynka, gdzie te kwiaty, Prawdziwie piękne? Tak delikatnie pieściły zmysły moje, podczas gdy spis nut milczy grobowo. Prawdę mówiąc wiem, że składników podanych w materiałach marketingowych nie powinno się brać tak w 100% za pewniak, bo same perfumy składają się z co najmniej kilkudziesięciu zapachowych elementów. Prawdą też jest, iż zdarzało mi się wyczuć w kompozycji coś czego nie powinno tam w teorii być, jak i pozostawać głuchym na nuty rzekomo się tam znajdujące. Lecz w tym przypadku postanowiono widocznie zastosować efekt zaskoczenia, kamuflując pewne niuanse zapachowe. Sprytna sztuczka, Prawda?


Wiem, wiem. Czepiam się i rozmieniam na drobne, ale Naprawdę (ok już przestaję =P) zdziwiłem się bardzo, ponieważ gdybym zobaczył piramidę przed powąchaniem kompozycji, wyobrażałbym ją sobie w zgoła inny sposób, bardziej ziemisty, drzewny i zielony jak najbardziej, lecz już ciemną zielenią a nie jasną, jak jest to w rzeczywistości. Poza tym małym zgrzytem, na który spokojnie można przymknąć oko, mam do zarzucenia tym perfumom słabą trwałość (max 5-6h) i anemiczną projekcję. Z początku wszystko gra i buczy- zapach przyjemnie wibruje na skórze, odświeża i wprowadza w miły nastrój. Później robi się coraz bardziej niemrawo, cicho oraz nijako. Truth for Men jest dosyć uniwersalny, przez co spodoba się zarówno chłopcom jak i dojrzałym panom. Tylko co z tego, jeżeli tak szybko musimy ponawiać aplikację? Flakon kiepsko nadaje się do noszenia ze sobą bo to taka trochę cegła, kanciasta i nieporęczna. Na półce wygląda nowocześnie, ale w torbie czy plecaku najzwyczajniej będzie ciążyć. I szczerze, gdyby nie te techniczne wpadki poważnie rozważałbym zakup tej cegłówki, ponieważ ten CK zwyczajnie mi się podoba. Przypomina z deczka moje ukochane a nieprodukowane już Essence z Avonu, utrzymane w podobnej, zielono-drzewnej stylistyce. Łatwiej jest wybaczyć niedoskonałości zapachowi katalogowemu, niż marce aspirującej do bycia luksusową, a co za tym idzie- znacznie droższą. Zaprawdę tego nie wybaczę...


Piramida zapachowa
Nuty głowy: pieprz, paczula
Nuty serca: bazylia, kardamon, drewno sandałowe
Nuty bazy: drewno czerwonego cedru, paczula

Kompozycja: 4/5

Trwałość: 3/5

Projekcja: 3/5

Flakon: nowoczesny, geometryczny, można by nim przyłożyć gdy ktoś perfidnie cię okłamie =)

Ogólna ocena: 3,5/5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz